Jantar z mojej wyobraźni.

Jantar z mojej wyobraźni.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Jantar i Słońce - rozdział 3


ROZDZIAŁ 3.

 Żołnierze wywlekli je dość brutalnie z ich schronienia w czołgu. Zapakowali w hermetyczne kombinezony uniemożliwiające ucieczkę, swobodne poruszanie się i możliwość jakiejkolwiek komunikacji.
Jantar z wyrzutami sumienia spoglądała na bogu ducha winną Miriam, którą popychali obok niej. Przecież ona chciała tylko pomóc. Musi stanąć       w jej obronie. To jest niesprawiedliwe!
Wepchnęli je do sali więziennej informując, że niebawem zostaną postawione przed radą               i osądzone. Zdjęto im kombinezony, co obie panie przyjęły z ulgą. Było to wysoce nie komfortowe ubranko. Uwolnione ze swoistych kajdan, usiadły na łóżkach, patrzyły na siebie nieco bezradnie. Miriam, niższa od Jantar, ale równie zgrabna o długich, jasnych włosach wyglądała bardzo atrakcyjnie, mimo zmęczenia   i stresu, który jej zafundowała. Położyła się na podłodze. Patrząc w sufit długo milczała.
-I, co teraz będzie? Boję się! -rozpłakała się gwałtownie.
Jantar nie wiedziała, co powiedzieć. Po co ją w to wplątała?
-Opowiedz mi wszystko, proszę – powiedziała prawie szeptem Miriam, łykając łzy.
-Dobrze, ale wstań z podłogi. Jeszcze się rozchorujesz. -uśmiechnęła się niemrawo. Przed oczami stanął jej Marcus i Alex. Jak różni od siebie,        a jednak obaj jej bliscy? Alex od lat był jej partnerem? Tu na stacji. Marcus stał się dla niej kimś wyjątkowym. Te kilka lat spędzonych z nim nie potrafiła do niczego porównać. Obdarzył ją tak wyjątkowym uczuciem, że postawiła wszystko na jedną kartę. Niczego nie żałowała. To było najlepsze, co mogło jej się trafić w jej beznamiętnym życiu, które polegało na likwidacji ludzi wyznaczonych przez radę, ludzi, którzy mieli zły wpływ na życie na Ziemi i Kromeri.
Zaczęła powątpiewać w słuszność decyzji rady. Dlaczego nie zajmą się odnalezieniem powiązania tych dwóch planet i zlikwidowaniem go, tylko likwidują ludzi, którzy tworzą historię Ziemi, nieświadomie wpływając na losy innej planety, o której nie mają zielonego pojęcia?
-Jantar- z zamyślenia wyrwał ją głos towarzyszki z sali więziennej- Miałaś mi wszystko opowiedzieć. -mówiła z lekką pretensją w głosie Miriam.
-Już, już. Zamyśliłam się. Pamiętasz jak wysyłano mnie na ostatnią misję?
Miriam kiwnęła głową.
-Wysłano mnie abym zlikwidowała niejakiego Marcusa Deco. Nie wiem, co ten facet zawinił, ale zadanie było jednoznaczne. Zlikwidować, nie zostawić śladów i wrócić. Miało to na pewno związek z ostatnimi wydarzeniami na Kromeri- powodzie, tsunami, trzęsienia ziemi, kataklizmy, które pochłonęły miliony ofiar. Życie na naszej planecie było zagrożone i podobno,  od życia tego Ziemianina zależało czy Kromeria przetrwa.
-Miriam słuchała z  zaciekawieniem.
-Wyruszyłam na Ziemię jak zwykle; znałam zadanie, obiekt, miejsce pobytu. Sprawa była prosta. Okazało się niestety, że nie tak prosta jakby się wydawało.
Spotkałam cel na plaży. Stał oparty o barierkę, zapatrzony gdzieś daleko przed siebie. Wiatr rozwiewał mu włosy, a słońce pieściło jego opaloną twarz. Coś dziwnego było w jego postaci. Szłam plażą uważnie go obserwując,  a on zdawał się być dziwnie nieobecny, zamyślony.
Wtedy spojrzał na mnie swoimi niesamowicie niebieskimi oczami. I w tym momencie coś się wydarzyło. Zapomniałam o całym świecie. Zapomniałam, po co się tam znalazłam, co miałam zrobić. Nagle ruszył w moją stronę, wyciągając przed siebie zaciśniętą pięść.
-Witaj moja piękna! - odezwał się aksamitnym, miękkim głosem.
Stanęłam jak zamurowana, zastanawiając się, dlaczego odezwał się właśnie do mnie. Spojrzałam na jego wyciągniętą w moim kierunku dłoń. Rozchylił pieść i na otwartej dłoni zauważyłam coś maleńkiego i ślicznego.
-To dla ciebie, piękna pani. - podał mi maleńką muszelkę. Sięgnęłam po nią sama się sobie dziwiąc, dlaczego to robię. Patrzyłam na twarz człowieka, którego miałam zabić. Patrzyłam             w jego piękne jak dwie gwiazdy oczy. Pewnie miałam głupią minę, bo nagle zapytał.
 -Czy coś się stało?- uśmiechnął się szeroko.
-Nic takiego, tylko zastanawiam się, kim jesteś – skłamałam – i czego ode mnie chcesz?
-Tylko mi nie uciekaj! -powiedział niemal błagalnym tonem Marcus. Spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie i uśmiechnął się. Utonęłam w jego oczach i w tym jego rozbrajającym uśmiechu.
-Czy mogłabyś mi powiedzieć jak cię zwą, moja pani?- zapytał, a jego oczy błyszczały jak gwiazdy na granatowym niebie.
Sama nie wiem, dlaczego nie byłam w stanie wykrztusić ani słowa, odwróciłam się na pięcie             i zaczęłam biec jak szalona przed siebie ściskając w dłoni muszelkę jak najcudowniejszy dar. Krzyczał coś za mną, wołał żebym się zatrzymała, a ja biegłam nie widząc nic dookoła.

W tym momencie rozległ się trzask otwieranych drzwi. Jantar i Miriam spojrzały przerażone na siebie. Wiedziały, co to znaczy. Przyszli po nie.
-Agentki proszę z nami!- odezwał się surowym głosem jeden ze strażników.
Wstały i pokornie opuściły salę więzienną. Prowadzono je długim korytarzem prosto do sali głównej. Tą drogę Jantar pokonywała już wielokrotnie, ale sama, a teraz szła obok niej przyjaciółka i to ona , Jantar była za to odpowiedzialna.
Weszły do ogromnej sali. Wszystko wyglądało jak poprzednim razem. Wielki stół, za którym siedzieli członkowie rady, ale na środku stały tym razem dwa krzesła oświetlone jaskrawym światłem laserów.
-Witamy agentko Jantar i agentko Miriam!- odezwał się przewodniczący surowym tonem - Proszę zająć miejsca.
-Rada podjęła decyzję –ciągnął dalej – Zostaniecie osądzone i ukarane. Agentka Jantar za załamanie dwóch punktów kodeksu; niewykonanie zadania i podjęcie intymnego kontaktu z człowiekiem zostaje skazana na 150 lat więzienia na Kromeri bez prawa powrotu na Ziemię.
Zimny pot oblał ją,  aż zaczęła się obawiać, czy znowu nie zemdleje. Nawet jej nie wysłuchali.
-Agentka Miriam za pomoc w ucieczce więźniowi i ukrywanie się wbrew zaleceniom zostaje skazana na trzy lata izolacji na stacji w  specjalnie do tego przeznaczonym pomieszczeniu. Po odbyciu kary będziesz mogła Miriam wrócić do pracy – powiedział jakby łagodniej przewodniczący.
-Czy macie coś do powiedzenia?
Jantar była tak zaszokowana, że nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa, wiedziała, że jest winna, ale sądziła, że dadzą się jej wytłumaczyć .
I ten wyrok –Bez prawa powrotu na Ziemie- brzmiało jej nieznośnie w uszach -Bez prawa powrotu na Ziemie... Bez prawa powrotu na Ziemie... I co ona teraz zrobi, przecież Marcus nawet nie wie, co się z nią stało. Wyszła z ich wspólnego domu, kiedy on jeszcze spał. Nie zostawiła mu żadnej wiadomości.

Przewodniczący spoglądał na nią z oczekiwaniem i nadzieją w oczach, że powie coś, co będzie         w stanie zmienić ten okrutny wyrok, ale ona uparcie milczała.
-Agentko Jantar...
-Agentko Miriam...
Obie milczały jak zaklęte.
-Zatem proszę wyprowadzić skazane i przystąpić do natychmiastowego wykonania wyroku- zagrzmiał surowo przewodniczący.
Spojrzały na siebie smutno zdając sobie sprawę
z tego, że się już prawdopodobnie nigdy nie zobaczą.
-Żegnaj Miriam i przepraszam. - wyszeptała Jantar ze łzami w oczach.

Brak komentarzy: