Jantar z mojej wyobraźni.

Jantar z mojej wyobraźni.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Wywiad udzielony Radiu Mazowsze i zdjęcia ze spotkań autorskich

Wiedźma z Podhala. Nie jestem już dzieckiem.- recenzja

;
 Tytuł: „Wiedźma z Podhala - Nie  jestem już dzieckiem”.

 autor: Luiza Dobrzyńska

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Białe Pióro
Ilość stron:228
Data premiery: 19 sierpień 2014


Powieść Luizy Dobrzyńskiej " Wiedźma z Podhala. Nie jestem już dzieckiem" jest kontynuacją wcześniejszej powieści "Jesteś na to zbyt młoda". Jako, że jest to jednak druga odsłona przygód młodej Edyty zwanej pieszczotliwie Edi, możnaby przypuszczać, że bez przeczytania pierwszej części się nie obejdzie. Nie jest to prawda, gdyż autorka zgrabnie wprowadza nas w aktualne i przeszłe życie czternastoletniej sieroty wychowywanej przez ciotkę Janinę i wujka Freda.  Dziewczyna straciła rodziców w katastrofie samolotowej i zamieszkała z wujostwem w niewielkiej wsi pod Krakowem, w Małej Świerkowej. Zorientowała się wkrótce, że wuj jest wampirem, a ciotka wiedźmą.

Ponieważ Krąg Janiny stracił jedną z Sióstr, zaczęła ona szukać zastępczyni, żeby móc dopełnić magicznego rytuału. Ponieważ nie mogła znaleźć nikogo odpowiedniego, a czas naglił, spróbowała zbadać możliwości siostrzenicy i odkryła, że jest ona bardzo uzdolniona, ale niestety za młoda na używanie magii. Edi ciężko odchorowała magiczna próbę i tylko dzięki zdolnościom ciotki zdołała wrócić do zdrowia.
Tak zaczyna się powieść Luizy Dobrzyńskiej i w tym momencie zaczynamy zagłębiać się i wtapiać w niesamowite środowisko, w którym zaczęła swoje nowe życie Edi i razem z bohaterką odkrywamy magiczny, owiany legendami świat, w którym żyje młoda wiedźma. Nagle zaczynają ożywać legendarne postaci z polskiej prasłowiańskiej historii magii. Poznajemy tu boginię Żywię, skrzaty, wiedźmy i wampiry, elfy, utopce, Łowców wilkołaków, praistoty, wierzbowe biesy, rusałki, mamuny, strzygi i zmory, driady i boginki, wampiry, nimfy, dziwożony, czarownice i wszelkie temu podobne istoty. Autorka w doskonały sposób ożywia legendarny świat cudownych i nadprzyrodzonych istot pochodzących wprost z naszej rodzimej baśniowości i legendarności. Dzięki bardzo plastycznym opisom wyglądu postaci możemy sobie wyobrazić jak też mogły wyglądać strzygi czy driady. 
Autorka w bardzo ciekawy i interesujący sposób miesza świat współczesny z naszymi rodzimymi legendami. Okazało się to świetnym i nietypowym pomysłem. Sięgnięcie do polskich legend stało się przyciągającym zabiegiem. Książka wciąga od pierwszej linijki i nie można się od niej oderwać. Nawet jeśli jesteśmy zmuszeni do przerwania czytania, cały czas świat Edi zaprząta nasze umysły. Luiza Dobrzyńska pisze bardzo swobodnym i przyjemnym językiem. Sądzę, że po książkę sięgną nie tylko miłośnicy fanty a raczej fantazji. To świetna rozrywka na zbliżające się jesienne popołudnia i wieczory. Polecam wszystkim.

 Za mozliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu Białe Pióro.





środa, 27 sierpnia 2014

Anna Dworczyńska - Diety nie działają! Zmiana nawyków żywieniowych Tak. - recenzja

Tytuł: "Diety nie działają! Zmiana nawyków żywieniowych TAK!"

Autor:Anna Dworaczyńska

Wydawnictwo:Warszawska Firma Wydawnicza
Ilość stron:69
ISBN:978-83-8011-640-5
Data wydania:2014
"Diety nie działają! Zmiana nawyków żywieniowych TAK!" - to tytuł i  motyw przewodni książki Anny Dworaczyńskiej, pierwszej w Polsce dietetyczki – specjalistki od zmian nawyków żywieniowych.
Anna Dworczyńska dietetyk i specjalistka od zmian żywieniowych przedstawia czytelnikom swoją własną historię i motywację, która doprowadziła ją do decyzji o podjęciu zmiany trybu swojego życia.
Anna Dworaczyńska wyjaśnia czytelnikom, co doprowadziło ją do decyzji o podjęciu wyzwania, aby zmienić swoje życie oraz podpowiada, co zrobić, aby już nigdy nie być na diecie. Uświadamia, dlaczego nie warto poświęcać na niedziałające diety swojego czasu i zdrowia. Nie jest możliwe utrzymanie zdrowia i szczupłej sylwetki, dopóki nie zrozumiemy, w jaki sposób to, co jemy, wpływa na nasz organizm. Ogólnie trzeba zaprzyjaźnić się z tematem : Wiem co jem. Włączyć samoświadomość i kontrolować pochłaniane przez nas produkty. Musi być to przede wszystkim żywność nie przetworzona. Autorka przytacza historię swojej decyzji, dzięki której udało jej się w ciągu 10 lat schudnąć 25 kilogramów.  Dzięki temu  cieszy się zdrowiem, kondycją i szczupłą sylwetką. Nowy styl życia i zdrowe odżywianie sukcesywnie wdrażane przez dwa lata pozwoliły jej na realizację wielu marzeń na polu zawodowym, jak i prywatnym. Swoją pasją zajmuje się zawodowo i pomaga pacjentom w osiągnięciu tego, co jej udało się kilka lat wcześniej.
Anna Dworczyńska jest idealnym przykładem na to jak można i , że można samemu osiągnąć sukces na tym polu. Pokazuje nam drogę do sukcesu: czyli szczupłego, jędrnego ciała, zdrowia i dobrej kondycji. Nawyki żywieniowe wpływają przede wszystkim na zdrowe  i dłuższe życie pozbawione chorób tzw. cywilizacyjnych oraz powodują, że robimy się szczuplejsi i nie musimy ciągle liczyć kalorii i pilnować wagi. Należy jeść mądrze a nie traktować naszego żołądka jak worek na wszystko co nam wpadnie w oko. Autorka podkreśla też jak bardzo duży wpływ ma na nasze życie stres, ale o tym wszyscy doskonale wiemy. Podpowiada jak żyć bez stresu i dzięki temu zdrowo. Wyjaśnia nam także zagadkę dlaczego nie działają na nas wszystkich diety w jednakowy sposób i skąd bierze się efekt jo-jo. Będziecie zaskoczeni.
Dla mnie jest to swego rodzaju przewodnik duchowy przez trudne meandry współczesnego żywienia i stylu życia w obecnej cywilizacji i osiągnięcia stanu szczęścia i szczupłej, zdrowej sylwetki.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Do wygrania "Niewidzialna Korona" konkurs


KONKURS
POLUB FP NA FB https://www.facebook.com/pages/Joanna-Terka-Powie%C5%9Bci/280882151981439
UDOSTĘPNIJ POST NA SWOJEJ STRONIE LUB BLOGU
nAPISZ POD POSTEM NA FB LUB BLOGU W KOMENTARZACH ODPOWIEDŹ NA PYTANIE: DLACZEGO POWINNIŚMY CZYTAĆ TWÓRCZOŚĆ POLSKICH PISARZY?

sobota, 23 sierpnia 2014

Zaproszenie do kina Helios w Piotrkowie Trybunalskim

28 sierpnia godz. 18:30 - zabierz przyjaciółkę, mamę, siostrę i baw się razem z nami. Tym razem pokaz odbędzie się wraz z filmem „Riwiera dla dwojga”.

Drogie Panie, jeśli potrzebujecie relaksu, odpoczynku oraz oderwania się od codziennych obowiązków tego dnia bądźcie razem z nami. Kino Kobiet to chwila wytchnienia, spędzona w doskonałym towarzystwie mamy, siostry lub przyjaciółki, to świetna zabawa oraz możliwość zdobycia wielu atrakcyjnych nagród!

Na sierpniowe spotkanie zapraszamy wszystkie miłośniczki dobrej książki. Gościem szczególnym Kina Kobiet będzie piotrkowska pisarka Joanna Terka, autorka powieści „Jantar i Słońce”.

Już od godziny 18:00 spotykamy się w holu kina.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Nie lubię kotów - Katarzyna Zyskowska- Ignaciak - recenzja

 
Tytuł: Nie lubię kotów
Autor: Katrzyna Zyskowska – Ignaciak
Wydawnictwo: Nasza księgarnia
Data wydania : 2014
Ilość stron: 380
ISBN: 978-83-10-12628-3


„Nie lubię kotów”- cóż za przewrotny, intrygujący tytuł. I aby zrozumieć, jaki sens ma ten tytuł trzeba doczytać książkę niemal do ostatniej linijki. Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu. Półtora dnia spędziłam w zupełnie innym świecie, świecie mi nieznanym dotąd. I było to fascynujące półtorej dnia. Z żalem zamknęłam książkę, kończąc czytanie, choć tu się trochę zawiodłam. Żadnych nadziei na dalszy ciąg.
Katarzyna Zyskowska- Ignaciak przedstawia nam życie sześciorga bohaterów, których losy splecione są w nierozerwalny sposób. Mamy tu Wojtka, pracownika międzynarodowej korporacji, który poświęca życie rodzinne dla kariery i wyjeżdża do pracy do Hamburga.  Straszliwie tęskni, lata samolotami do domu na każdy weekend, przeżywa ogromne rozterki, cierpi z powodu samotności i coraz bardziej wciągającej go pracy w korpo. Poznajemy jego historię z jego własnego punktu widzenia.
Kolejną bohaterka jest Karolina, przyjaciółka żony Wojtka – Maliny. Dziewczyna jest przytłoczona obowiązkiem opiekowania się śmiertelnie chorym ojcem, który w przeszłości był jej oparciem w życiu. Karolina staje przed trudnymi wyborami, najtrudniejszymi, jakie może sobie wyobrazić kobieta.
Daniel, brat Karoliny, bogaty, młody wilczek. Jest ambitnym prawnikiem, który uwielbia niezobowiązujący seks. Gnębi go głęboko skrywany żal do ojca, który zaprowadzi młodego człowieka na skraj przestępstwa.
Następna bohaterka, Dagmara, debiutująca pisarka, która napisała książkę inspirowaną własnymi dramatycznymi przeżyciami idzie na kompromis i po raz kolejny zostaje oszukana przez życie.
Konrad. Kochający syn, obowiązkowy i sumienny pracownik, czuły kochanek, który ma wszystko, a może nawet więcej niż wszystko, tylko nie jest tego świadom. Walczy z nałogiem, ale czy wygra?
Książkę klamrą zamyka opowieść o życiu Maliny, żony Wojtka. Kobieta cierpi z powodu rozłąki z mężem, który pracuje w międzynarodowej korporacji, Z powodu ciągłych obaw o zdradę męża popada w alkoholizm i przestaje sobie radzić z życiem. Wkraczamy w zawiłe meandry jej lekko pokręconej logiki. Kreuje się na idealną, pachnącą, zadbaną żonę, a jednocześnie nie umie sobie poradzić z rolą matki. Sięga po wspomagacze. Pogrąża się, opada na dno i nie wiadomo czy się od niego odbije.
Całą szóstkę spotykamy podczas jednego wydarzenia, promocji książki Dagmy. To tu i teraz rozwiążą się problemy ich wszystkich i każdego z osobna. Ale czy do końca?
Powieść jest bardzo interesującą charakterystyką psychologiczną pokolenia współczesnych trzydziestoparolatków, borykających się  z trudami współczesnego życia w stolicy, z ciągłym pędem za sławą, pieniędzmi i karierą zawodową. Ci młodzi ludzie mają luksusy, z których nie mają czasu korzystać, bo muszą przecież na nie pracować.
Katarzyna Zyskowska- Ignaciak stawia nas przed trudnym pytaniem: Żyjemy po to żeby pracować czy pracujemy po to żeby żyć?
Z okładki książki spoglądają na nas oczy kobiety. Tą kobietą może być każda z bohaterek powieści: Dagmara, Malina, Karolina. Pastelowe, rozmyte kolory są jak zycie bohaterek, ulotne, słabe. Myślę, że tą książkę powinni przeczytać wszyscy. Wszyscy ci młodzi, żeby przejrzeć się w niej jak w zwierciadle i zobaczyć swoje błędy i ci nieco starsi, aby zrozumieć, lub spróbować zrozumieć współczesnych młodych gniewnych, żyjących w świecie pozorów i iluzji, motających się w prawdziwym życiu jak ryby bez wody.
Doskonała książka, napisana bardzo lekkim, współczesnym językiem poruszająca bardzo współczesne problemy.




czwartek, 14 sierpnia 2014

Zapraszam do przeczytania wywiadu z poetą i pisarzem R.T. Czerniakiem



REDnaczka
    Wywiad z poetą Rudolfem Tadeuszem Czerniakiem
    Wywiad z pisarzem i poetą Rudolfem Tadeuszem Czerniakiem, autorem wierszy "Notatki niepokornej duszy"
    Rudolf Tadeusz Czerniak – skąd dwa imiona? Czy to jakaś tradycja rodzinna?

    RTCz – Jak zwykle w życiu bywa, jest to wynik kompromisu. Urodziłem się przed II wojną światową, kiedy bardzo popularne były filmy z Rudolfem Valentino, a sztandarowym symbolem walki o narodową niepodległość był Tadeusz Kościuszko. Chrzestna, która była artystką, proponowała  „Rudolf”, chrzestny zaś, jako zaangażowany patriota, proponował „Tadeusz”. Rodzice, nie chcąc żadnego urazić, wybrali kompromis i nadali mi dwa imiona, dając pierwszeństwo kobiecie. Po wojnie nie byłem zadowolony z tego Rudolfa, bowiem kojarzył się z hitlerowskimi dygnitarzami i koledzy oraz przypadkowi ludzie często mi o tym przypominali, co nie było przyjemne. Nawet imieniny obchodziłem na Tadeusza. Dzisiaj mi to minęło i z dwu imion jestem bardzo zadowolony, bowiem nikt mi tego Rudolfa już nie wypomina, a Internet wykazał, że w Polsce i na świecie, jest wielu ludzi o moim nazwisku i o tych samych, ale pojedynczych, imionach. Natomiast akurat w takim zestawie dwu imion jestem jedyny, niepowtarzalny i bardziej rozpoznawalny. 
      
    Ukazała się właśnie najnowsza pozycja z poezją satyryczną Pańskiego autorstwa pt. „Notatki niepokornej duszy”. Skąd taki tytuł i dlaczego akurat taki?

    RTCz – Ten tytuł wyraża charakter wierszy i autora. Wiersze pisałem jako notatki do przyszłych wspomnień. Były to notatki duszy, którą coś dotknęło, poruszyło, zabolało, wzbudziło emocje lub inne uczucia. Duszy, która miała własne zdanie i nigdy nie akceptowała zła i bezduszności. Notatki pisane prostym i delikatnym językiem, ale nieraz do bólu szczere. Niepokorne w stosunku do władzy i otaczającej rzeczywistości, wyrażające krytyczny stosunek do wszechobecnej głupoty i nieprawości, ale dostrzegające człowieka oraz faktyczne piękno uczuć i przyrody. Mimo, że wygląd mam łagodny, a moje zachowanie nie wzbudza specjalnych kontrowersji, to duszę miałem zawsze niepokorną i buntowniczą. Przez tę niepokorność dużo w życiu straciłem – ze studiów wzięto mnie w kamasze, miałem problemy  z zatwierdzaniem przez organy polityczne moich awansów, czy doświadczałem represji w stanie wojennym. Ale zachowałem własną osobowość i niezależność. 
     
    Jest to edycja kolekcjonerska. Co to znaczy?

    RTCz – Sam nie bardzo wiem. To wymyśliło  Wydawnictwo, zapewne dlatego, że poprosiłem, by to wydanie papierowe było pięknie zrobione, bowiem będzie przeznaczone dla przyjaciół.  I piękne jest. Za co Wydawnictwu „Białe Pióro” dziękuję, szczególnie Agnieszce i Ewie.

    Oprócz wierszy pisze Pan inne teksty? Jakie? Proszę nam opowiedzieć o swoich wcześniej napisanych i wydanych książkach.

    RTCz –  W czasie mojego dość długiego i burzliwego życia, obfitującego w chwile trudne oraz różne życiowe zakręty, nie myślałem o pisaniu. Nie miałem do tego żadnego przygotowania, ani wykształcenia. Nie  było też na to czasu. Pisanie książek wydawało mi się abstrakcją, która mnie nie dotyczy. Jednak jakąś tam wewnętrzną potrzebę pisania miałem, bo okazjonalnie swoje uczucia rzucałem na papier w formie krótkiego wiersza. Ale raczej jako notatki, by kiedyś było łatwiej wspominać, a nie udostępniać innym. M.in. dlatego były to wiersze proste, bez upiększeń językowych i wyszukanych metafor. Zawsze dotyczące konkretnych zdarzeń, uczuć, czy stanu ducha. Proza pojawiła się dopiero na emeryturze, kiedy z konieczności zaistniała potrzeba napisania czegoś dla innych.

    Debiutem były przeszło 10 lat temu, „Kamyki i ostańce” , opowieść o moim liceum i pierwszej Małej Ojczyźnie. A doszło do tego całkiem przypadkowo. Po zjeździe wychowanków mojego liceum, zauważyłem w broszurze zjazdowej mnóstwo błędów, głównie poprzekręcanych nazwisk, w tym także mojej siostry, czyli mojego nazwiska. Zdenerwowałem się tym i postanowiłem zrobić poprawny wykaz. Szybko się z tym uporałem i pomyślałem, że jakoś głupio publikować sam wykaz nazwisk. Zacząłem zbierać materiały i dopisywać historię Liceum i miejscowości.. Napisałem  350 stron. Książka została przyjęta początkowo z rezerwą, a później z dużym ciepłem i sympatią, tak że  niewielki nakład 1500 egz., sprzedał się w całości głównie na Lubelszczyźnie, bez reklam, sponsorów i promocji.    Jedną trzecią książki stanowiły opowieści wierszem. Niektóre z nich znalazły się teraz w „Notatkach . . .” 

    Później były dwie publikacje połączone z dużymi wystawami historyczno-fotograficznymi, pod tymi samymi tytułami  „Długi Kąt – okruchy historii ludzi i wioski z lat 1910-2010” oraz większa objętościowo i tematycznie „Były sobie OZNS-y, krótka historia z dziejów Oświęcimia, zapisana na fotografii”. Ta druga, to taka historia PRL-u, widziana przez pryzmat jednego zakładu pracy, ale sięgająca też czasów przedwojennych i okupacji. 

    W 2012 r. napisałem kilkanaście legend o swym rodzinnym Roztoczu. Dziewięć z tych legend zostało wydanych, wspólnie z innymi autorami, w pięknie wydanej książce p.t. „W krainie żurawiny i utopców”. Nakład 1000 egzemplarzy rozszedł się bardzo szybko. Ale drugiego wydania z różnych powodów w tej formie już nie będzie. 

    Który z rodzajów twórczości jest Panu najbliższy?

    RTCz – Zarówno poezja jak i proza potrzebne są każdemu piszącemu, podobnie jak w kalendarzu dni powszednie, niedziele i święta. Formy poetyckie są mi bardzo bliskie. Dają możliwość krótkiego i syntetycznego ujęcia większego tematu  oraz pełną swobodę w wyrażaniu uczuć, czy kształtowaniu i pobudzaniu wyobraźni, a ich rytmika jest uzewnętrznieniem muzyki tkwiącej w duszy. Zawsze kochałem śpiew i muzykę, pewnie jak większość ludzi. W marzeniach śpiewałem i grałem na gitarze. Ale w realu nie miałem ani słuchu muzycznego, ani odpowiedniego głosu. Gdy chciałem wstąpić do chóru, powiedziano mi, że mam dębowe uszy. Kiedy zacząłem czytać głośno wiersze, a były nimi akurat dostępne wtedy dla mnie tylko „Ballady i Romanse” Mickiewicza, wydawało mi się, że śpiewam, gram i unoszę się w powietrzu. W ten sposób rytmika wierszy stała się moją muzyką, a ich treść dawała pożywkę wyobraźni. Wyobraźni niezbyt wtedy skomplikowanej, na miarę moją i czytanych wierszy, ale zawsze.  Poezja, podobnie jak marzenia, była i jest dla mnie czymś niecodziennym i odświętnym. Czymś, co unosiło nieco wyżej i odrywało od zwykłych problemów i kłopotów, a nieraz stawało się lekiem na chwile trudne i samotność. Czasem na chandrę i ból. Także formą opisania uczuć lub zdziwienia bezsensem wielu spraw mnie otaczających. 

    Najpiękniejszą poezją jest jednak miłość. Jakże często poezją nieopisaną, tkwiącą gdzieś w chmurze wspomnień i marzeń. Miłość, nawet opisana zwykłą prozą, ale szczerze, czy  wyrażona spojrzeniem lub gestem, zawsze jest poezją. Poezją serca, duszy i intelektu człowieka.

    A proza? Powiedzenie „proza życia” jest najtrafniejszym jej określeniem. To opisywanie codzienności. A codzienność każdego człowieka i otaczającego go świata, jest inna. I podobnie jak ta codzienność, proza może być piękna, pełna uroku i wartości, z której inni mogą tak wiele czerpać, czy przynajmniej cieszyć się jej poznawaniem. Może też być spieprzona i denna, jak niejedno życie. Ale jest solą naszego poznawania i opisywania świata. Tak więc proza też jest mi bliska i niezbędna do opowiadania o codzienności oraz wydarzeniach świata realnego i mojej wyobraźni.

    Od jak dawna Pan pisze i czym według Pana  i dla Pana  jest pisanie?

    RTCz – Częściowo już odpowiedziałem na to pytanie wcześniej.  Jestem może nietypowy, ale  akurat nigdy nie przyszło mi do głowy by  zostać zawodowym literatem, czy utrzymywać się z pisania. Nie marzyłem też o pisarskiej sławie, ani nie pisałem opowiadań do szuflady, z wyjątkiem wierszy, które traktowałem jako osobiste zapiski. Było więc to moje pisanie robieniem notatek do wspomnień i dawaniem upustu uczuciom, by łatwiej  je wspominać, opowiedzieć przyjacielowi, czy zwyczajnie ulżyć sobie w chwilach trudnych. Z czystego przypadku zacząłem pisać prozą, ale też po to, by opowiedzieć koleżankom i kolegom o wspólnie przeżytych chwilach. A później już chciałem zachować pamięć, by opowiadać przyszłym pokoleniom o historii ich przodków. Nigdy nie pociągała mnie fantastyka, zapewne dlatego, że przeżyte trudne i skomplikowane zdarzenia prawdziwe, przysłoniły mi moją niewyrobioną i skromną pamięć baśniową. W dzieciństwie przeczytałem tylko jedną bajkę o Jasiu i Małgosi, nie licząc opowiadanych mi przez mamę, co nie wykształciło mi wyobraźni podobnej do obecnego pokolenia, którego dzieciństwo i młodość wypełnione jest ciekawymi i bardzo efektownymi, chociaż nie koniecznie prawdziwymi, książkami, filmami i tym podobną twórczością.  Nie ma się więc co dziwić, ze młodzi autorzy, dopiero wchodzący w życie i nie mający zbyt wiele życiowych przeżyć, doświadczeń i praktycznej wiedzy, najczęściej piszą opowiadania gatunku Fantasy, mając wyobraźnię rozbudzoną przez mnogość książek, filmów, gier i opowiadań o podobnej, baśniowej tematyce.

    Często korzysta Pan z nowoczesnych środków technologii, portali społecznościowych. Co sprawiło, że w tak dojrzałym wieku jest to Panu bliskie i pomocne? 

    RTCz – Całe życie układało mi się tak, że wyłączając miłość i przyjaźń, nic nie miałem za darmo i  musiałem walczyć o utrzymanie się na powierzchni, dostosowywać do zmieniających warunków. Najlepszą metodą na to było stałe dokształcanie się i bycie na bieżąco ze wszystkim co nas otacza. Także z technologią i techniką. I tak zostało do dzisiaj. Dzięki temu nie odczuwam presji wieku bardziej, niż młodsi o kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat. Najczęściej łatwiej mi jest porozumieć się z dużo młodszymi, czy nawet młodzieżą, niż z moimi rówieśnikami lub niewiele młodszymi starcami, których już niewiele interesuje. Mogę więc powiedzieć, że dzięki temu „byciu na bieżąco” psychicznie czuję się jeszcze dość młodo i zapominam o swoim wieku.

    Wbrew ogólnie panującemu mniemaniu, że poezji teraz nikt nie czyta, mam wrażenie , że przewrotnie Internet przyczynił się do rozpowszechnienia i promocji poezji. Co Pan o tym sądzi?

    RTCz – Nie śledzę tego na bieżąco, ale z logiki Internetu i zachowań młodych ludzi można wysnuć wniosek, że w tym natłoku i nadmiarze informacji oraz nieograniczonej dostępności wszelkiej twórczości, mniejsze formy, będące zamkniętą całością, są łatwiejsze do przeczytania, wysłuchania, czy obejrzenia, szczególnie na niewielkich mobilnych nośnikach. Wygodniej jest obejrzeć krótki teledysk, filmik, czy przeczytać wiersz, niż zmagać się z długim tekstem, czy oglądać np. operę. Szczególnie, kiedy się chce być na bieżąco z wieloma tematami, a czas goni. Stąd powodzenie króciutkich, często też niestety głupiutkich, filmików, tekstów i rysunków. A dla inteligentniejszych i wrażliwych także poezja, jeśli jest ciekawa. Kiedy przeczytany krótki wiersz zainteresuje czytelnika, to wcześniej, czy później sięga po więcej.

    Jakie ma Pan literackie plany na przyszłość?

    RTCz – Wiadomo, że każdy twórca wierzy, iż dzieło jego życie jest jeszcze przed nim. Ja też mam taką wiarę i pewien plan, którego realizacja może zająć rok lub dwa. Oczywiście proza. Ale nie chcę o tym mówić, bo nie  mogę zapewnić czy PKP (Pesel K. . . . Pesel) mi na to pozwoli.  A życie może  podrzuci też jakiś ciekawy temat do nowych wierszy.

    z poetą rozmawiała Joanna Terka

    wtorek, 12 sierpnia 2014

    UWAGA KONKURS NA Najaktywniejszego fana Pisarskiej samotni Joanny.

    KONKURS NA NAJAKTYWNIEJSZEGO  fana Pisarskiej samotni Joanny. 
    Chcecie otrzymać świeżutki egzemplarz najnowszej powieści  Elzbiety Cherezińskiej - Niewidzialna korona?? Wystarczy zaprosić znajomych do polubienia mojej strony  Joanna Terka Powieści https://www.facebook.com/pages/Joanna-Terka-Powie%C5%9Bci/280882151981439?ref_type=bookmark, napisać komentarz pod wybranymi recenzjami książek na moim blogu, dodać blog do obserowanych. Zachęcam do udziału. Możliwość wygrania innych pozycji np."Jedz. Kochaj, Brazyliszku"  SErdecznie zachęcam do udziału.

    Zapraszam do przeczytania ciekawego wywiadu z moja skromną osobą.Wywiad przeprowadzony przez portal ProPosterus

    A wena jest kapryśna. Czasem nie da człowiekowi spać....
    Pp: Dziękujemy za przyjęcie zaproszenia. Tradycyjne Nasze pytanie kawa czy herbata a może coś mocniejszego?
    JT: To ja bardzo dziękuję za zainteresowanie moją skromną osobą i twórczością. Jestem zdecydowaną wielbicielka herbaty, czarnej z cytryną lub earl gray. Codziennie wypijam kilka dużych pół litrowych kubków tego bursztynowego napoju.

    Pp: Przed urlopem czy już po?
    JT: Urlop trwa i jest pięknie. Jeszcze kilka dni wolnego przede mną, które wykorzystam na wypoczynek, na zaległe porządki. Napiszę zapewne kilka recenzji przeczytanych książek.  Wyjadę jeszcze na jakąś jednodniową wycieczkę lub do rodziny aby nabrać sił do pracy.

    Pp: Tak teraz, jeszcze na koniec wakacji co by pani poleciła do przeczytania?
    JT: Wakacje to wspaniały czas na czytanie i nadrabianie zaległości czytelniczych.  Jak ktoś ma dużo czasu to polecam wspaniałą sagę historyczno - fantastyczną Diany Gabaldon pt," Obca". Jest to potężna porcja czytania. Chyba z 6 tomów kilkuset stronicowych. Dla wielbicieli polskiej literatury polecam trylogię Agnieszki Lingas - Łoniewskiej " Łatwopalni", a tak poza tym polecam rozrywkową książkę mojego autorstwa "Jantar i Słońce"( śmiech) . Oczywiście żartuję albo może nie.

    Pp: Co pani sama czyta?
    JT: Czytam bardzo dużo. Ostatnio skupiłam się na polskiej literaturze współczesnej. Czytam książki znanych i mniej znanych pisarzy i pisarek. Ostatnio zaczytuje się w powieściach Agnieszki Lingas - Łoniewskiej, Edyty Świętek czy Luizy Dobrzyńskiej. Na moich półkach znajduje się dużo książek Sandry Brown- moim zdaniem mistrzyni thrillerów sensacyjnych. Od zawsze czytałam i uwielbiałam literaturę fantasy i to zarówno polska jak i zagraniczną. Wspomnę tu Maję Lidię Kossakowską, Jarosława Grzędowicza czy Terrego Goodkinda.

    Pp:  Jednak bardziej pani poleca polską literaturę. A jak pani się zapatruje na Dana Browna czy Tess Geritsen?
    JT: Dana Browna bardzo cenię. Przeczytałam wszystkie jego pozycje. Oczywiście zaczęłam od słynnego" Kodu Leonarda". Zapewniam, jednak , że inne jego książki są bardziej interesujące np. doskonała " Cyfrowa twierdza" czy "Zwodniczy punkt". Z powieściami Tess Geritsen nie miałam okazji jeszcze się zapoznać. Jakoś zawsze omijałam tematykę medyczną, pewnie dlatego nie zdecydowałam się na przeczytanie żadnej książki tej amerykańskiej pisarki. Pewnie, dlatego, że to nie mój gatunek.

    Pp:  Kiedy jeżdżę pociągiem , tramwajem czy innym środkiem komunikacji widzę jak większość ludzi w dłoni trzyma czytnik do E-booków, zaczynam się obawiać czy to nie wyprze papierowej literatury. Jak pani zapatruje się na współczesny elektroniczny rodzaj książki?
    JT: Czytniki e-booków stają się coraz bardziej popularne ze względu na pojemność i lekkość w stosunku do tradycyjnych książek. To nie ulega wątpliwości, ale osobiście uważam, że nie są w stanie zagrozić papierowej wersji książki. Nie da się zastąpić tradycji, a po za tym wystarczy zwykły brak prądu i już czytniki staną się bezużyteczne.  Sama czytam e-booki tylko w koniecznych sytuacjach. Głownie robię to z miłości do książek papierowych, ale też w trosce o wzrok, który moim zdaniem bardziej się psuje od ciągłego wpatrywania się w różne monitory ( tabletów, smartfonów, laptopów itp,).

    Pp: Gdyby miała pani mieszkać w innym kraju niż Polska to gdzie?
    JT: Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Uważam, że Polska to jest właściwe miejsce dla mnie. Jest tu idealny klimat, nie ma drapieżnych zwierząt zagrażających człowiekowi, jest morze (wprawdzie odrobinę za chłodne), są góry, są jeziora. Czego pragnąć więcej? Jednak gdybym zmuszona była do emigracji pewnie wybrałabym Wyspy Kanaryjskie ze względu na wspaniały równomierny i niezbyt gorący klimat lub Szwajcarię, bo to bardzo piękny i spokojny kraj, gdzie sądzę, że mieszkańcom żyje się bardzo dobrze i stabilnie.

    Pp: Jak pani uważa, dlaczego polskim pisarzom tak trudno jest osiągnąć rangę światową? Czym to jest spowodowane?
    JT: Nie wydaje mi się, żeby ta sytuacja dotyczyła tylko pisarzy. Spójrzmy na rynek kinematograficzny i fonograficzny. Zarówno polskim aktorom, muzykom, wokalistom jest również trudno wybić się na rynku ogólnoświatowym, co pisarzom.  Myślę, że jest to zasługa kategorii myślenia, jaką reprezentują obcokrajowcy, uważając Polskę i Polaków za maleńki kraj na wschodzie Europy, którymi nie warto zawracać sobie głowy.  Z pewnością też wydawcy powinni położyć większy nacisk na reklamę nie tylko w kraju, ale i za granicą. Tłumaczyć książki na języki obce i proponować zachodnim dystrybutorom.

    Pp: A może nas Polaków najzwyczajniej nie stać na wypłynięcie za granicę? Proszę zauważyć, że dziś pisarz sam sobie jest sponsorem i marketingowcem
    .
    JT: Nie jest tak do końca. Pewnie, że im więcej pisarz sam robi w tym kierunku tym lepiej, ale wydawca ma tu jednak duże pole do popisu. Myślę, że wydawnictwo, które zdecydowałby się na taka działalność, mogłoby zawojować świat, bo mamy naprawdę dobrych pisarzy. Recenzuję czasem książki różnych dużych wydawnictw i załamuję ręce, dlaczego wydali tak nieudana pozycję? Chyba tylko, dlatego, że napisał ją Anglik czy Amerykanin o znanym nazwisku, które nie zawsze decyduje, o jakości. Każdemu zdarzają się lepsze i gorsze pozycje.
     
    Pp:  „Jantar i Słońce” to nie książka o Annie Jantar tylko o….o czym?
    JT: Nie, oczywiście, że nie jest to książka o Annie Jantar, chociaż bardzo lubiłam tę wokalistkę, ale przewrotnie jak ona nie nazywała się Jantar (był to pseudonim, który powstał podczas pierwszego jej występu. Żółty kolor sukienki jaką miała na sobie Anna skojarzył się producentowi z bursztynem) , tak moja główna bohaterka ma tak właśnie na imię. Ponieważ nie jest ona typowym mieszkańcem Ziemi otrzymała nietypowe imię. "Jantar i Słońce" jest opowieścią o miłości, o rodzinie, o trudnych wyborach, o akceptacji, o różnicach pokoleniowych a wszystko to podane na talerzu metafory. Niebanalna treść ubrana w kostium innej czasoprzestrzeni. Zachęcam do przeczytania. Nie będziecie się nudzić!

    Pp: Czemu zrobiła pani wznowienie książki „Jantar i Słońce” , ale w innym już wydawnictwie?
    JT: Książka została wydana w 2008 roku przez jedno z łódzkich wydawnictw. Wydawnictwo to już niestety nie istnieje i kiedy chciałam wydać kontynuację powieści trafiłam na Wydawnictwo Białe Pióro, które zdecydowało się wydać wznowienie, aby przypomnieć się czytelnikom, znaleźć nowych nabywców i dopiero wtedy wydać część drugą powieści.

    Pp: W jednym z wywiadów powiedziała pani o szybkości napisania tej książki w 3 tygodnie, nie obawiała się pani przeoczenia czegoś istotnego, co chciałaby jeszcze dorzucić a jednak już za późno ze względu właśnie na ten pośpiech?
    JT: Wtedy, te 6 lat temu nie zastanawiałam się nad tym. Byłam zafascynowana samym procesem tworzenia. Pisałam niemal 24 godziny na dobę. Pomysły rodziły się w głowie i trzeba było je jak najszybciej zapisać. Przed drugim wydaniem przeprowadziliśmy z wydawcą kolejną korektę, bardziej merytoryczną. Wtedy chciałam dopisać coś , rozwinąć pewne wątki, ale nic z tego nie wychodziło. Zatem mogę śmiało powiedzieć, że bez względu na czas ta książka miała być właśnie taka: szybka, skondensowana, ze zwrotami akcji, w szaleńczym biegu, bez zbędnych opisów i rozwleczonej akcji. Wydanie drugie jest jednak nieco rozszerzone i poprawione.

    Pp: Jak pani już wie, o czym chce pisać to czy tworzenie zawsze nabiera takiej prędkości?
    JT: Niekoniecznie. Potrzebna jest tzw wena. Powieść "Jantar i marionetki czasu" zaczęłam pisać zaraz po skończeniu pierwszej części, ale dokończyłam ją dopiero w tym roku. Zatem można napisać, że druga część powstawała ekstremalnie długo - 6 lat.

    Pp: Czy można się wypalić w pisaniu? Obawia się pani, kiedyś takiego momentu?
    JT: Jak najbardziej. Jak w każdym zawodzie można się wypalić, tak i w pisarstwie, a nawet szybciej. Wystarczy, że opuści człowieka wena, natchnienie i nie spłodzi już żadnego sensownego tekstu. A wena jest kapryśna. Czasem nie da człowiekowi spać, a czasem omija go szerokim łukiem. Mam nadzieję, że mi się to nigdy nie przytrafi, bo pisanie jest dla mnie wybawieniem, pasja, drugim życiem, a może pierwszym.

    Pp:  Czy zdradzi nam pani jaka będzie a raczej o czym kolejna pani powieść?
    JT: Tak jak już wspomniałam w tym roku wydana zostanie kontynuacja przygód Jantar. Znowu dzielna kobieta będzie walczyć o przetrwanie, o miłość i o dobro świata. Zastanawiam się czy dalej rozwijać przygody bohaterów tego cyklu czy zabrać się za którąś z rozpoczętych już powieści - obie są typowo o miłości o młodzieńczych rozczarowaniach, o trudach młodych małżeństw, druga to kontynuacja znanych nam wszystkim bajek i baśnie i pomysł, aby napisać co się działo z Kopciuszkiem czy Śpiącą królewną po tym jak autorzy zostawili je w świecie...i żyli długo i szczęśliwie.

    Pp: Gdzie można kupić pani książki?
    JT: Książkę można kupić w największych księgarniach internetowych takich jak empik, gadndalf.pl, ravelo.pl, merlin,pl  i wielu, wielu innych.  Można ją znaleźć też na półkach niektórych księgarni stacjonarnych. Każda księgarnia może ją mieć u siebie, bowiem jest dystrybuowana przez jednego z największych dystrybutorów Motyle Książkowe.

    Pp:Bardzo dziękujemy za wakacyjne spotkanie.
    JT: Ja również dziękuję za uwagę i zapraszam na mojego fp na FB  i na mojego bloga, gdzie można zapoznać się z nowościami na temat mojej twórczości a także poczytać recenzje popularnych książek. Serdecznie zapraszam.
    oraz na mój blog autorski
     
    Pp: Moim(Anna Zawada) i Państwa gościem była znana i bardzo ceniona na polskim rynku pisarka Joanna Terka.
    TRZY pierwsze osoby które do nas napiszą i odpowiedzą poprawnie na poniższe pytanie zostaną nagrodzone książką, napisaną przez naszego gościa z osobistym autografem!
    Pytanie:Kim z zawodu jest pisarka Joanna Terka?
    e-mail: proposterus@wp.pl z dopiskiem:konkurs  z J.T
    Źródło http://proposterus.com/a86/Pisanie-jest-dla-mnie-wybawieniem--pasja--drugim-zyciem-wywiad-z-genialna-pisarka-Joanna-Terka.html

    poniedziałek, 4 sierpnia 2014

    Stuletnia gospoda - Katarzyna Majgier - recenzja

    Tytuł: Stuletnia Gospoda
    Autor: Katarzyna Majgier
    liczba stron :429
    ISBN: 978-83-10-12618-4
    Wydawnictwo : Nasza Księgarnia
    Data wydania : lipiec 2014

    Książka Katarzyny Majgier pt. Stuletnia Gospoda jest pozycją wyróżniającą się na półkach księgarskich, za sprawą stosunkowo nietypowej, niekonwencjonalnej, jak dla mnie okładki. Wygląda trochę jak książka kucharska i po części nią właśnie jest. Na stronie tytułowej autorka napisała, że jest to powieść dla kucharek i zawiera sprawdzone przepisy na dania kuchni polskiej i włoskiej oraz skomplikowaną historię rodzinną. I tu następuje konsternacja. Czym w końcu jest Stuletnia Gospoda? Książką kucharską czy powieścią, sagą rodzinną? Okazuje się, że i jednym i drugim po trochu. Pierwszy rozdział nosi tytuł Pierogi ruskie i rozpoczyna się przepisem na wyżej wymienioną potrawę. Po podaniu składników i krótkich rozważaniach na temat lepienia pierogów rozpoczyna się właściwa historia rodu, który od pokoleń jest właścicielem tytułowej gospody. Gospoda nie ma stu lat jak sugeruje tytuł, ale znacznie więcej. Nikt naprawdę jednak nie zna jej dokładnego wieku. Na dodatek gospoda nie jest gospodą a restauracją, nad którą znajduje się część mieszkalna dwóch rodzin prowadzących wspólny biznes, których losy przeplatają się nawzajem i koncentrują wokół spraw związanych z tytułową Gospodą.
    Michał i Jagoda są najmłodszymi właścicielami restauracyjnego przybytku. On jest biznesmenem, ona malarką i artystką. Prowadzą wspólny interes według tradycyjnych przepisów kulinarnych, których przepisami otwiera się każdy rozdział książki. Mamy tu wspomniane już ruskie pierogi, kaszę z grzybami, pyzy ziemniaczane czy zupę szczawiową. Pojawiają się też przepisy kuchni włoskiej takie jak pizza, lasagne z mozzarellą czy tiramisu. Nie radzę siadać do czytania tej książki będąc na diecie albo głodnym. W każdym rozdziale opowiadana historia  osnuta jest wokół konkretnego tytułowego przepisu kulinarnego. Czasami aż ślinka cieknie i zamiast czytać dalej biegniemy do kuchni przyrządzić sobie coś do jedzenia. Po czym z przygotowanymi przekąskami wracamy do czytania sagi rodzinnej.
    "Urocza jadłodajnia w leśnym ustroniu ma w sobie jakiś niezwykły magnes...Ten magnes przyciąga każdego, kto kiedykolwiek tam trafił." Ten cytat z powieści w pełni oddaje atmosferę tytułowego lokalu.
    Autorka jakby od niechcenia wplata w tematy kulinarne historię rodziny na przestrzeni trzech pokoleń. Czasem zastanawiałam się, czytając tę książkę, kto lub co miało tu być głównym bohaterem. Czy mieli to być członkowie dwóch rodzin prowadzących biznes, czy sama gospoda, której losy były kanwą do snutej opowieści. Narracja prowadzona jest zgrabnie aczkolwiek  nieco leniwie.
    Nie ma tu porywających zwrotów akcji czy zaskakujących wydarzeń. Nie jest to książka akcji. Czas toczy się tu powoli i leniwie jak to we wiejskiej gospodzie. Jest ona jednak tak smakowita i zadziwiająco ciepła, że chce się do niej wracać. Czytając każdy rozdział zastanawiałam się, dlaczego autorka wybrała na jego tytuł akurat ten a nie inny przepis kulinarny? Wnikliwy czytelnik zauważy, że nie jest to dobór przypadkowy i autorka celowo dokonuje wyborów. 
    Jest to książka może nie dla kucharek, może nie dla pań domu, ale dla wszystkich, którzy lubią sagi rodzinne. Zagmatwane losy bohaterów mają wpływ na losy Gospody, a Gospoda ma wpływ na życie bohaterów stawiając przed nimi wybory, które zdecydują o ich dalszym życiu. Książkę czyta się bardzo przyjemnie, ale nie na tak zwanego głodniaka. A zatem ...smacznego!

    Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję portalowi duzeka.pl