O tym jak w pocie czoła i trudnych dyskusjach powstał tytuł.
Wieczorem otrzymałam informację o tym, że do rana muszę wymyślić tytuł dla mojej książki. No cóż, to jednak tylko kilka godzin albo aż kilka godzin. Najpierw zaczęłam czytać na głoś ważne punkty wokół, których kręci się akcja 2 części książki.
- Ale o czym to w ogóle jest? - denerwował się Zbysiorek. - Opowiedz mi !
No i opowiadałam cierpliwie, długo , ze szczegółami. Zaczynałam się już powoli denerwować, bo pomysłów nie było a czas uciekał.
- Mam, krzyknął - "Jantar i SEM". Sens to miało ale brzmiało beznadziejnie. Potem były różne mniej lub bardziej trafne określenia. Aż w końcu stwierdziłam"
- A może tajemnica bieguna, tajemniczy biegun?
- "Jantar i tajemnica biegunów", bo przecież są dwa najważniejsze bieguny północne.
Zadowoleni poszliśmy do łózka ale coś mi nie pasowało, mózg pracował na najwyższych obrotach. Tajemniczy biegun - to takie oklepane jak Harry Potter i ... Leżę i leżę i mam!
"Jantar i marionetki czasu"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz